Najwyraźniej nie do wszystkich jeszcze rodaków dotarło, że pan Karol to cwaniak i wykidajło.
Gdyby dowiedzieli się na czas, miałby 90 procent poparcia już w pierwszej turze.
Najwyraźniej nie do wszystkich jeszcze rodaków dotarło, że pan Karol to cwaniak i wykidajło.
Gdyby dowiedzieli się na czas, miałby 90 procent poparcia już w pierwszej turze.
Jak widać za oknem, nawet ocieplenie klimatu nie do końca się w Polsce przyjęło.
Podobnie jak wiele innych wynalazków, które przyszły do nas z Zachodu.
Zupełnie jak u nas z debatą: najchętniej każdy miałby własną. Z samym sobą. W nieujawnionym nikomu miejscu.
Dlatego też nie wiadomo, którzy przywódcy. Nie wiadomo, czy się wybierają. Nie wiadomo nawet, do którego z Tureckich miast.
Czas pokaże, czy aby przypadkiem na siebie wpadną.
Wychodzi na to, że zwycięży ten kandydat, który przyobieca delegalizację telewizyjnych debat.
Przyszłość kościoła rysuje się w rumianych kolorach, skoro zamiast chleba i wina w roli komunikantów zapanują wkrótce hamburger z colą.
Pan Karol skorzystał.
I pan Jerzy skorzystał. Pewnie nawet nieco bardziej. Zamiast za czynszowe zaległości od razu wylecieć na ulicę, kilkanaście lat przemieszkał sobie na cudzy koszt. A przecież melina i tak nigdy nie należała do niego.
Na szczęście jest jeszcze ktoś, kto na tym złotym interesie stracił: rozszabrowane przez boksera-cwaniaczka miasto Gdańsk.
Skoro się pierwszakowi w liceum kładzie do głowy "Zbrodnię i karę", to rośnie szansa, że w wieku studenckim zacznie eksperymenty moralne z siekierą.
Z braku własnych Niskorosłemu Carewiczowi pozostało świętowanie cudzych zwycięstw.
Choć zamiast parady bardziej przydałaby mu się porada: kończ waść, wstydu oszczędź.
Kardynałowie-kandydaci postanowili zdusić kampanię wyborczą w samym zarodku.
Nauczeni najpewniej doświadczeniem doktora Karola, któremu wraz z upływem czasu trupy powyciągano już chyba z każdej szafy. We wszystkich mieszkaniach.
Każdy kto nosił, ten wie:
Kaszmir wart jest każdej ceny. Choćby i jądrowej wojny.
Za próbą storpedowania wyboru kanclerza Merza stoi najpewniej lobby bawarskiego BMW.
A co gdyby i nasz przemysł zasponsorował kandydata pod jedną z marek?
Najcieplejsze uczucia w narodzie budziłby chyba Jan Polmos...
Dzień w dzień mamy okazję utwierdzać się w przekonaniu, że pan Karol - mimo powierzchowności jaskiniowca - to jednak człowiek cywilizowany, który woli spać pod dachem.
Mieszkania, służbowego apartamentu, zachachmęconej kawalerki.
A wkrótce także Namiestnikowskiego Pałacu, Belwederu, czy prezydenckich wilii rozsianych po Polsce od gór do morza.
Na emeryturze pan Andrzej widzi się jako gwiazdę kina niemego.
Od początku kadencji ćwicząc przy każdej okazji: oddawanie emocji za pomocą przerysowanej mimiki oraz wygadywanie głupot, których widz i tak przecież nie usłyszy.
Jak sobie za dobrą konstytucję napisaliśmy, to kilka lat później już Polski nie było.
Dlatego warto raczej trzymać się tradycji państwa z dykty i kartonu.
Żeby sąsiada jednego z drugim nie wodzić na pokuszenie...
Zamordowany lekarz padł poniekąd ofiarą własnego sukcesu: gdyby gorzej nareperował zbrodnicze łapy, być może te nie zdołałyby tak sprawnie posłużyć się nożem.
Kiedy już wszystkie te najnowszej generacji roboty i pseudo-inteligencje odbiorą nam pracę, najsmutniejszy będzie upadek majówki - bez pierwszego maja skróconej do jednego dnia.
O ile trzeci nie wypadnie akurat w weekend!