piątek, 5 marca 2010

W szponach wolności

Posłowie tkwiący w szponach wolności wykonali gest Reytana i Kozakiewicza w jednym: postanowili nie odmawiać sobie nikotynowej przyjemności w bufecie. Ciekawe jak w tej sytuacji odnajdą się restauratorzy, na których przerzucona została teraz cała odpowiedzialność za odtrucie atmosfery?
Oczywiście to pytanie - za przeproszeniem - retoryczne.

czwartek, 4 marca 2010

Marzenia północne

Chciało by się robić w życiu coś, co można dotknąć. A najlepiej
ugryźć.

Futból

Przy okazji epokowego tryumfu, jakim niewątpliwie jest zwycięstwo nad trzydziestą drużyną Globu smutna konstatacja: ilość nie przechodzi w jakość. Ludzi po prostu jest za dużo. Na własne oczy - na trybunach i obok stadionu - widziałem o ilu.
Im dedykuję tę starą piosenkę:
Parasoli las, kolejki do kas
Ciągła walka mas i do dechy gaz
Dama, dwójka, as, karty idą w tas
Za dużo tu was, już nadszedł wasz czas

Z przeszkodami bieg, wiatr, grad, deszcz i śnieg
Bez pokrycia czek, za daleko brzeg
Przekleństw dzikich stek, z psychiatryka zbieg
Przeludnienia wiek, złoty strzał to lek

Znowu w trybach piach, znów dziurawy dach
Rdzawe kanty blach, wszechświatowy krach
W zatłoczonych snach deliryczny strach
Pion królowi szach, lufa, spust i trach

środa, 3 marca 2010

Układ wiecznie żywy

Za każdą teorią spiskową stoi lęk przed tajemniczą siłą sprawczą, której nie sposób się przeciwstawić. Lęk ów bierze się z nieznajomości motywów działania poszczególnych graczy. W uszach brzęczy fundamentalne pytanie: kto za tym wszystkim stoi, kto pociąga za sznurki, kto kieruje z tylnego siedzenia?

Uspokajam: wszyscy jesteśmy uwikłani, nie ma czystych układów. Jeden pozostaje pod przemożnym wpływem oficera prowadzącego, drugi – dominującej żony. Jeden korzysta z przynależności do narodu, niekoniecznie Wybranego, drugiego wspierają koledzy w szalikach tego samego klubu. Jeden zaplątany jest w sieć agenturalną, drugi w siatkę znajomych z Naszej Klasy.

Czy ubekistan groźniejszy jest od nepotyzmu? Wątpię, ten drugi ma bowiem dużo szerszy zasięg. I dłuższą tradycję.

wtorek, 2 marca 2010

Dlaczego parytet?

Nie oszukujmy się – na starość utrzymywać nas będą dzieci. Nasze lub cudze. Tak wygląda prawda o tak zwanym systemie emerytalnym. Ów system to klasyczna piramida finansowa – trwa, dopóki liczba wchodzących do gry rośnie wykładniczo. Kluczem do spokojnej starości jest więc przyrost naturalny.

Do rodzenia dzieci potrzebne są matki. Tymczasem w świecie rozwiniętym kobieta dawno już zajęła się innymi sprawami, w czym przyświeca jej idea parytetu. Właściwie można sformułować prostą zależność: im bardziej postępowe społeczeństwo, tym mniej narodzin. (Niech nie myli nas przy tym wysoki wskaźnik urodzin w kolebce postępu. Matka-Francuzka to nie emancypantka. To mnoży się Islam.)

Wybór zdaje się prosty: równouprawnienie albo emerytura. Z ciężkim sercem wybieram to pierwsze. Inaczej kolejne, coraz liczniejsze pokolenia płatników ZUS do reszty zadepczą naszą piękną planetę.

poniedziałek, 1 marca 2010

Sprzysiężenie cuchnącej lulki

Skarżą się, że zakaz kopcenia w miejscach publicznych ogranicza ich wolność. Tłumaczą, że zdrowych nikt nie zmusza do łażenia w zasmrodzone miejsca...

Wedle tej filozofii pijani kierowcy - stanowiący podobne zagrożenie dla życia i zdrowia postronnych - powinni zasugerować swoim ofiarom pozostanie w domach. Przecież nikt trzeźwym nie każe pchać się pod koła...

Jest jeszcze kompromis – część knajp i szpitali dla palaczy, część ulic i autostrad dla pijaków. W ten sposób wilk pozostanie syty, a owca cała...

Chociaż nie, na to również nie możemy się zgodzić – wszak to też ograniczenie wolności naszych kochanych morderców!