czwartek, 29 kwietnia 2010

Przeciek ze śledztwa

Pewne hipotezy czas już zrewidować.

Kremlowskie bezpieczniaki nie cenią subtelności. Dowodów mamy bez liku: Dubrowka i Biesłan, Litwinienko i Juszczenko. Prawdziwy czekista lubi męską grę.

Dlatego do zestrzelenia naszego tupolewa użyłby rakiety typu ziemia-powietrze, zręcznie zrzucając przy tym winę na kaukaskich terrorystów. Nie zapominajmy bowiem, że w Rosji trwa kolekcjonowanie pretekstów, by wreszcie podjąć nigdy niedokończone dzieło pacyfikacji rodzimych „czarnych”.

Nie, to nie Ruskie. Nie KGB, FSB, czy jak tam ich zwał. Nie, tym razem to królowie cichego sabotażu. To musiał być Mossad.

Pyrrusowe zwycięstwo

Pycha łokciem się rozpycha,
Buta włoskie nosi buty.

środa, 28 kwietnia 2010

Masoni u bram!

Istnieje tylko jeden sposób, by, dając ludziom pracę, a gospodarce napęd, wyżywić miliard gąb: syty musi kupować jedzenie, ubrany – odzienie, zdrowy zaś – leki.

Owszem, masoni są diabelnie niebezpieczni, ale prawdziwe zagrożenie dla naszej cywilizacji stanowi powściągliwy konsument.

Kupujmy więc! Wydajmy wszystkie pieniądze, nawet te, których jeszcze nie mamy! Inaczej cały ten piękny miraż diabli wezmą...

wtorek, 27 kwietnia 2010

Jedność z mnogości

Statystyka jest nieubłagana: w ciąży wielopłodowej często dochodzi do obumarcia jednego z zarodków. Ponadto 20-30% takich ciąż dotyka zespół znikającego płodu.

Mówiąc wprost: wielu z nas już w łonie matki pożera swojego bliźniaka.

Kain, który przeżywa, nie tylko rośnie dzięki temu w siłę, pozbywając się pierwszego konkurenta w walce o ograniczone zasoby, nabiera też przy okazji cech drapieżnego zwycięzcy.

Niektórym bliźniakom przychodzi z pochłonięciem brata poczekać. Lecz nawet jeśli trwa to sześćdziesiąt lat, skutek jest zawsze ten sam: stają się bardzo niebezpieczni.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Siedem prawd wiary

Grę należy traktować z powagą, gdyż pod wieloma względami przerasta samo życie:

Zestaw reguł gry jest ograniczony i niezmienny.

Gra oferuje przejrzystość i porządek obce życiu.

W grze istnieje strategia gwarantująca sukces.

Gra zapewnia możliwość uczenia się na własnych błędach.

Koniec gry najczęściej nie oznacza śmierci.

Gra jest nie tylko ucieczką od życia, ale i najdoskonalszą z jego niedoskonałych metafor. Zasługuje przeto na szacunek.

niedziela, 25 kwietnia 2010

Defekacja a sprawa polska

Nasz 'Góral' obił po mordzie ichniego 'Koszmara'. Ot, czwarta strona kroniki kryminalnej, albo wydarzenie sportowe dla desperatów. Naprawdę nic ciekawego. Oczywiście, gdyby nie tatuaż pobitego – kupa. Genezę powstania zainteresowany przybliża w rozbrajająco prostych słowach: „Przecież sram”.

Prawdziwy Polak, jak wiadomo, nie sra nigdy. Na pofolgowanie owej fizjologicznej zachciance, nam etosowcom, nie pozwalają tzw. imponderabilia oraz kij w tyłku, trzymany tam nie wiadomo po co.

Może czas wreszcie na zdrowe wypróżnienie i zmianę uświęconej triady? Bóg, Humor, Ojczyzna!

sobota, 24 kwietnia 2010

Redaktorze, ulecz się sam

Obszarem szczególnej ekspertyzy każdego zdrowego Polaka jest medycyna.

Nic dziwnego więc, że w Telewizji Vażnej Niezmiernie ów newralgiczny odcinek frontu walki o postęp został obsadzony z wyjątkowym pietyzmem. Redaktor jest sympatyczny, empatyczny i dla jasności przekazu zajmuje się tylko zdrowiem. Prawie codziennie się nim zajmuje, tyle dobrego ma bowiem do zrobienia...

Wczoraj, w trosce o ubogiego pacjenta, Redaktor postanowił wesprzeć obrót lekko tylko używanymi lekami. Telewizja Vażna Niezmiernie jest oczywiście skierowana do widza raczej zamożnego, skąd więc temat dnia? To proste – za pomocą lekko tylko używanych leków można by wreszcie nieco ograniczyć widownię konkurencji, radykalnie i ostatecznie uleczając biedotę, prowincjuszy i emerytów!

A gdyby tak utworzyć osobny kanał – Telewizja Vażna Niezmiernie Medeo? Tu Redaktor empatyczny mógłby sam leczyć i skracać cierpienia ludu, podnosząc tym samym oglądalność macierzystej stacji, jak również wydolność enefzetu.

piątek, 23 kwietnia 2010

Gorliwy palec na spuście

Nie ufaj urzędnikowi podpisującemu kwity o piątej czterdzieści rano.

Albo jest tak źle zorganizowany, albo cierpi na patologiczną bezsenność, albo tylko oszukuje, żeby zrobić dobre wrażenie.

A potem – roztrzepany, niedospany łgarz budzi się (!) pewnego dnia z paluchem na atomowym spuście. Tak, tak, Polska ma swój program atomowy, w którego pokojowy charakter wątpi zarówno Korea Północna jak i Iran. Wkrótce więc prezydent naszego kraju przechadzał się będzie ogrodami Belwederu z walizeczką pełną kodów zwiastujących Armagedon.

Prezydent, czyli wspomniany nieszczery lunatyk. No, chyba że dla spokoju sumienia mielibyśmy wybrać sobie smutnego paranoika powodowanego żądzą zemsty na niewidzialnym i wszechobecnym wrogu.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Niepoprawność

Kto powiedział, że racja moralna musi być zawsze po stronie słabszego? Jeśli ratler sika po nogawkach, trzeba go po prostu kopnąć.

Kto powiedział, że mniejszość zasługuje na szczególne traktowanie? Pozytywna dyskryminacja pozostaje dyskryminacją. Rządy mniejszości prowadzą zaś zwykle do tyranii.

środa, 21 kwietnia 2010

Kto nam wziął skrzydła?

Dość! Dość siania wulkanicznego pyłu paniki!

Póki chodziło o brytyjskich turystów uwięzionych w kurortach na hiszpańskiej riwierze, czy kilka skrzyń skrzyń biegów do czarnych półciężarówek BMW, można było sprawę bagatelizować. Ale teraz? Przez kretyński zakaz lotów przegrała Drużyna!

Do niedawna człowiek był Panem Stworzenia. Nie dlatego, że zapinał pasy w samochodzie, czy szczepił się przeciw grypie, ale dlatego, że był skłonny podejmować wyzwania rzucane przez los i przyrodę. Owszem, czasem tracił przy tym życie, ale najczęściej w końcu przeciwności przezwyciężał.

Dlatego – nie bacząc na ofiary – dotarł do Ameryki, na bieguny, na himalajskie szczyty, a nawet na Księżyc.

Dziś gatunek zwycięzców na myśl o najdrobniejszym, zupełnie nieistotnym statystycznie zagrożeniu drży jak osika. Drży i płaci idiotycznie wysoki rachunek: miliardy na walkę z wyimaginowaną pandemią, miliardy za zamknięcie przestrzeni powietrznej. A przecież w czasach kryzysu i rosnących deficytów dopiero to są działania zbrodnicze! Lepiej żeby zginęła setka, niżby miliony miały zaraz stracić pracę.

Odwołano tysiąc tysięcy lotów. Co z tego, jeśli jeden czy drugi by spadł? Promil, promila... Ludzi mamy dość, samolotów również. Zresztą od rzekomych popiołów wulkanicznych groźniejsza potrafi okazać się zwykła mgła.

Szczególnie ta, która zasnuwa rozum.

wtorek, 20 kwietnia 2010

BB vs. BB

BB King, wieloryb, którego żadna by nie chciała. Piętnaścioro dzieci z piętnastoma różnymi kobietami – solidne, poważne podejście do zagadnienia rozpłodu, rozsiewania własnego kodu genetycznego i obowiązków demograficznych.

Drugie słynne BB – Bardotka, powszechnie pożądana syrena, której potencjał prokreacyjny uwieczniony został w tekstach samego Bobo Dylana. Jedno przypadkowe dziecko – cały instynkt macierzyński przelany na setki tysięcy bukaresztańskich psów bezdomnych oraz innych bydląt.

Nasze małe bb musi kroczyć trzecią drogą – uświęconą drogą nieingerencji.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Lekcja historii

Powstania, Katynie, trumny i klęski. Kurhany, modły i płacze.

Prowadząc samochód, nie patrzy się stale w lusterko. Prowadząc politykę historyczna, nie przechodzi do historii.

Zwycięzcy nie rozpamiętują porażek, nie pławią się w poczuciu winy i krzywdy. Nawet pojedynczy człowiek rzadko uczy się na cudzych błędach, co dopiero narody całe. Idea odcięcia, a najlepiej przekreślenia przeszłości grubą kreską jest nadzwyczaj słuszna.

Sztuką nie jest umrzeć, tylko sensownie żyć. Takiego patriotyzmu trzeba uczyć.

Przykładowo: jeśli Balcerowicz musi odejść, to tylko na Wawel.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Krwawe żniwa

Eh, być dziennikarzem w takich czasach! Teksty piszą się same, programy prowadzą na automatycznym pilocie, a tematów wreszcie nie trzeba wymyślać. Wszystko jest już gotowe, zrobione. Wystarczy założyć smętną buźkę i patrzeć, jak na koncie przybywa tysięcy.

Korzystają nawet nasi maluczcy bloggerzy...

sobota, 17 kwietnia 2010

Panu Bogu świeczkę...

Módlmy się! Panie, spraw, żeby był to przynajmniej początek końca. Wycieńczona długą, ciężką zimą gospodarka naprawdę może tego nie przetrwać.

Ostatnia nadzieja w producentach knotów. Znicz to produkt wybitnie narodowy. Trzeba skorzystać z okazji. Odtąd sezon na palenie - choć to chyba niezbyt ekologiczne - powinien trwać okrągły rok.

piątek, 16 kwietnia 2010

Papa nero

Śnieżyce, wichury, powodzie, trzęsienia ziemi i erupcje wulkanów. Brakuje już tylko zaćmienia, by i ślepiec dostrzegł zbliżający się koniec świata.

Co na to Nostradamus? Przecież ostatni papież miał być czarny...

Otóż – jest. W zagmatwanych proroctwach aptekarza-wizjonera „papież” oznacza ni mniej ni więcej tylko przywódcę zachodniej cywilizacji, władcę, z którym liczą się wszyscy pozostali, capo di tutti capi białych ludzi. Jednym słowem Obamę.

A teraz czarny papież myśli zawitać do Krakowa, błogosławić ostatniego króla Polski. Barakus postradamus rozumus!

Apokalipsa jest tuż.

czwartek, 15 kwietnia 2010

środa, 14 kwietnia 2010

Trzy tropy

Chciał być jak Piłsudski, skończył jak Sikorski. Kto za tym stoi? Spróbujmy dać odpowiedź, zanim jeszcze sprawę w swych naukawych serialach rozgryzą przeróżne Miszczaki.

Trop pierwszy: Rosja zachowuje się w sposób podejrzanie przyzwoity. Oczywista oczywistość – zestrzelili samolot, by dokończyć, co nie udało się snajperom w Gruzji, a teraz nieudolnie zacierają ślady.

Trop drugi: ubekistan próbuje kryć swojego najlepszego agenta, kryptonim Bolek. Czy to przypadek, że na pokładzie znajdowała się Anna Walentynowicz, świadek zdrady, Lech Kaczyński, jej naczelny orędownik oraz Janusz Kurtyka, wielki demaskator? Nie, to nie przypadek! Układ podstawił felerną maszynę, dał pilota samobójcę i jeszcze pogodę zepsuł.

Trop trzeci: skarżył się ostatnio pan Donek vel Skalin, że on jest tylko jeden, a tamtych jest dwóch. Skoro szanse nieoczekiwanie się wyrównały, wniosek nasuwa się sam...

Niestety, to tylko niesmaczne żarty.

Tak naprawdę zaś chciał być jak Piłsudski i skończy jak Piłsudski. Obok królów na Wawelu. W dzisiejszych czasach o sukcesie decyduje determinacja, brawura i szczypta... pecha. Talent jest już dawno niepotrzebny.

wtorek, 13 kwietnia 2010

ZZ zbawca

Fenomen katastrofy założycielskiej.

Legenda i potęga Manchesteru United ufundowana jest na tragicznej kraksie samolotowej z roku 1958. Śmierć towarzyszy to impuls do jeszcze cięższej pracy, zobowiązanie do odniesienia sukcesu niejako w ich imieniu. Przy rosnącej sympatii i poparciu tłumu.

Partia opozycyjna właśnie straciła połowę wyjściowego składu. Co zrobi prezes-selekcjoner? Czy wycofa się do swojego Sulejówka, pozwalając działać młodym?

Jeden z nich, ambitny i cyniczny, tylko czeka, by powrócić z zesłania w Brukseli. Dotąd niebezpieczny jako alternatywa dla dwugłowego wodza, teraz wyrasta na męża opatrznościowego. Ukochany syn i spadkobierca bliźniaczego duumwiratu, odnowiciel idei Czwartej Rzeczypospolitej.

Trzeba się bać. Otumaniony żałobą lud ciemny z łatwością to kupi.

Człowiek to kompletny, lecz nosi miano żebra
Jak u Wielkiego Wodza i w nim - jedynie dobro
Białe dlań czarnym jest, czerń bielą - istna zebra
Choć z afrykańskich bydląt byłby raczej kobrą

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Telemary

Kto nie ogląda telewizji, sam sobie szkodzi. Zagubiony, nie wiedząc, jak głęboko i co konkretnie odczuwać, ląduje na marginesie wspólnoty. Ślepiec, bez aniołów Olejnik i Pochanke, które mogłyby wskazać drogę skruchy i odkupienia.

Najwyraźniej w Polsce wystarczy głupio acz spektakularnie zginąć, by natychmiast trafić do narodowego panteonu. Jeszcze wczoraj najmniej popularny polityk w kraju, dziś – wicepapież. Wczoraj wyszydzany na każdym kroku kartofel, dziś mąż stanu dekady. Zaraz dowiemy się jeszcze że był wysoki i przystojny.

Telewizor dostroił się do płaczliwych potrzeb ulicy. Doszło do przykrego w odbiorze sprzężenia zwrotnego. Chlipią nawet najtwardsze dziennikarki, wypłakując się przy okazji z resztek zdrowego rozsądku. Podobno polityka ma być odtąd piękna i wzniosła. Marzą zaś o tym te same hieny z okienka, które na codzień pozwalają gościom wnosić do studia rekwizyty w postaci świńskich łbów.

Powtórzmy raz jeszcze: przyzwoitość i proporcja!

Czy życie ludzi znanych jest warte więcej? Wszak wypadki drogowe przynoszą żniwo znacznie bardziej krwawe...
Czy niesprawiedliwość tej tragedii jest rzeczywiście wyjątkowa? Na pokładzie nie było dzieci, lecz nadreprezentacja podstarzałych mężczyzn uprawiających wyjątkowo nielubiany i niebudzący szacunku zawód...
Czy skutki katastrofy faktycznie okażą się niewyobrażalne? Przecież za chwilę wszystko wróci na swoje miejsce, począwszy od telewizyjnych reklam oczywiście...

niedziela, 11 kwietnia 2010

Lot donikąd

Smutny koniec smutnego życia. Życia w ogromnym cieniu małego oszalałego brata. Przedwczesna śmierć prezydenta to jedno, kres szkodliwej prezydentury – zupełnie co innego. Nawet w żałobie należy zachować umiar, proporcje i przyzwoitość.

Tymczasem królują niesmaczne komentarze o drugim Katyniu, o fatum, o ponownej zagładzie kwiatu polskiej inteligencji. Z całym szacunkiem dla zmarłych – tym razem było ich kilkaset razy mniej, śmierć była przypadkowa, a rzekomy kwiat miejscami mocno przywiędły.

Wystarczy wspomnieć faceta, który bał się wanny z hydromasażem, drugiego, który wymyślił, że ekspres do Krakowa powinien po drodze stawać w szczerym polu i trzeciego, który o stołek walczył za pomocą ubeckich kwitów. Wyobraźmy sobie także, co sam prezydent raczyłby powiedzieć w katyńskim lesie. Z pewnością planował przebić naszego premiera Skalina i na nic niebacząc mocno Ruskim dowalić.

Swoją drogą gdyby nie to ciągłe celebrowanie dawnych porażek i katastrof, do tej mogło by nie dojść. No, ale obchody są najważniejsze, znicze muszą płonąć! Żeby zdążyć na mszę, warto lądować w najgorszych nawet warunkach...

piątek, 9 kwietnia 2010

Człowiek ze skały

Pan premier zasłużył sobie na nowy przydomek. Niewzruszony, niezłomny, o obliczu twardym twardością pozostawiającą rysy na wymierzonych weń obiektywach. Po prostu Skalin.

Moment zaiste historyczny, mały czekista-judoka wypadł przy naszym Skalinie niczym niegroźny ratlerek. W jednej chwili Polska odzyskała honor i należną jej mocarstwową pozycję. Już nikt nie będzie śmiał się z nas śmiać. Wszyscy zaraz ustawią się w kolejce do przeprosin i uznania swych win.

Tylko na co to komu potrzebne? Sami jakoś nieczęsto przepraszamy za getto ławkowe, Berezę Kartuską, Zaolzie, Jedwabne, inwazję na Czechosłowację '68... Jeszcze rzadziej żałujemy. W końcu niegodziwości owych dopuścili się zupełnie inni niż my Polacy. Dawno i nieprawda. Nie ma o czym gadać.

Dość kompleksów i martyrologii, wystarczy tego Katynia. Nacieszyliśmy się wiktorią Skalina. Teraz przyszłość.

czwartek, 8 kwietnia 2010

Złośliwe pedały

Kto by pomyślał: niezawodna toyota symbolem porażki człowieka z technologią!

Urządzenia, którymi posługujemy się na co dzień, stały się tak skomplikowane, że nikt nie wie już kiedy, jak i dlaczego działają. Ot, czarna skrzynka, robiąca, co do niej należy.

Problem pojawia się dopiero, kiedy skrzynka odmówi posłuszeństwa. Właściwie można wtedy już tylko zastąpić ją nową, jeszcze bardziej wyrafinowaną i niepojętą.

Optymiści głoszą, że zacinający się pedał gazu w toyotach, to tylko spisek amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego. Pesymiści powinni zastanowić się nad niezawodnością komputerów zawiadujących rakietami balistycznymi.

Choć i tak czarny scenariusz końca cywilizacji to od dawna najzwyklejszy brak prądu. Prądu do zasilania niezastąpionych czarnych skrzynek.

środa, 7 kwietnia 2010

Santo subito!

Świątobliwy Malec strzela cztery bramki w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Ale tu nie idzie o gole.

Trzeba poczekać jeszcze chwilę, aż Dziesiąteczka upewni się, że piłka w siatce. Wtedy na jego twarz wypływa radość w najczystszej postaci - bez śladu pychy, gniewu czy nienawiści.

To z pewnością najlepsze i najpiękniejsze oblicze ludzkości. Dające nadzieję, że człowiek naprawdę został stworzony na obraz i podobieństwo Boga.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Wokół strażniczych wież

Życie – spektakl zaiste niepoważny:
Miliardy ufryzowanych małpek w garniturach, biegających wokół spraw najwyższej wagi, przejętych wymyśloną przez siebie koncepcją jutra. „Boga nie ma!” - krzyczą te najlepiej poinformowane.

Powaga to jedynie kwestia wiary, życie można traktować lekko. Któregoś dnia jednak ktoś ciężko zadudni do drzwi. To ci, którzy bardzo nie lubią, kiedy się z nich kpi; ci, którzy potrafią należną życiu powagę wyegzekwować.

„Nie ma czym się podniecać”, grzecznie złodziej rzekł
„Liczni pośród nas są tacy, dla których życie żartem jest
Lecz ty i ja już znamy to, nas inny czeka los
Fałszywych słów nie głośmy więc, zapada z wolna noc”

Bob Dylan

sobota, 3 kwietnia 2010

Chiński trop

Chińczyki trzymają się cholernie mocno.

Największy i najbardziej nieobliczalny sąsiad pogrążony w wojnie domowej na Kaukazie; największy rywal uwikłany w nierozstrzygalny konflikt nie wiadomo z kim, nie wiadomo gdzie...

Is fecit, cui prodest.

Chińczyk tymczasem siedzi sobie spokojnie za Wielkim Murem i liczy pieniądze. Wykupuje Azję środkową spod rosyjskich wpływów, przejmuje światowy przemysł za długi Ameryki, biorąc jeszcze przy okazji, niejako w pakiecie, Afrykę, którą nikt inny się nie interesuje.

Wojna Zachodu z Islamem, rozpad rosyjskiego imperium. Kto za tym stoi, kto korzysta? Kto wysadził WTC i moskiewskie metro?

Is fecit, cui prodest.

A Chińczyk liczy pieniądze, wolną ręką dusząc zapędy wolnościowe wszystkich swoich „terrorystów”...

piątek, 2 kwietnia 2010

Dieta cud

Sytość to stan przejściowy. Naturalny jest głód.

Jedzenie do syta to niebezpieczny atawizm, wywodzący się z epoki niedoborów i nieustającej walki o przetrwanie. Gdy tylko pokarm jest dostępny, instynkt każe nażreć się na zapas. Wszak nigdy nie wiadomo, co będzie dalej...

Cóż, w Pierwszym Świecie owa niepewność zredukowana została niemalże do zera.

W czasach powszechnie dostępnych wysokokalorycznych produktów spożywczych natychmiastowe i nieumiarkowane zaspokajanie głodu prowadzi wprost do nadwagi, chorób i przedwczesnej śmierci.

Łaknienie to apetyt na życie, w sensie całkiem dosłownym.

Dieta cud: głód.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Wilk!

Najpierw przez trzy dni trąbią o podpalonym przez szaleńca policjancie, potem się dziwią, że ludzie grodzą osiedla, przy szlabanie stawiając emeryta w ochroniarskim mundurze.

Jednak bezustanne sianie paniki ma też skutek długofalowy – działa znieczulająco. Kiedy już poczujemy się odseparowani od złego świata, obrazy z drugiej strony muru wzruszają jakby mniej.

Widz jest już wyrobiony. Widział pożary, trzęsienia ziemi, najstraszniejsze masakry drogowe. Widział biedę, choroby i śmierć. Wojnę i głód. Współczucie wymieni czasem na esemesa, a potem przełączy kanał.

Telewizor jest jak ezopowy chłopiec, który woła: „Wilk! Wilk!” Nikogo już to nie obchodzi.