niedziela, 28 lutego 2010

Wojna!

Irak, Afganistan, cynkowana trumna, chłopcy wracają do domu. Na naszym podwórku zadźgany zostaje policjant. Nie dajmy się zwieść – to ta sama wojna, wojna wściekłych z możnymi.
Tej wojny nikt nie wygra, ona się nie skończy. Wściekli zdziczeją, możni dokręcą śrubę. Terrorystów produkuje się ostrzeliwując cywilów z moździerzy, chuliganów – ostrzeliwując ich ostrą amunicją na juwenaliach. Getto, oblężona twierdza; kraj chaosu i bezprawia, dzielnica nędzy i zbrodni. Czarni dewastujący Los Angeles, płonące arabskie przedmieścia Paryża, włoscy kibice w stanie wojny z własnym państwem. Z własnym?
Obywatela getta spotyka ze strony władzy tylko przemoc i pogarda. Również tu i teraz. Mądre, zasępione głowy z wyżyn telewizyjnego ekranu tego nie widzą. A wystarczy włożyć dres, albo spodnie niskie w kroku, by z miejsca stać się czarnuchem bez żadnych praw, podczłowiekiem, którego można obszukać i zelżyć. Jeszcze nie znamy jego nazwiska, ale polski Rodney King na pewno już czeka w kolejce do bestialskiego pobicia. W końcu ktoś musi zapłacić za HWDP, za nóż, przystanek, śmierć.
Trwa wojna. Giną na niej wściekli, po cichu. Giną chłopcy posłani na front, o nich głośno. Możni giną dużo rzadziej, na szczęście. Bo możni to my.

sobota, 27 lutego 2010

Dla tych, którym nie podoba się, że Kapuściński kapusiem bywał, a nawet zmyślał:

Pisarz ponosi odpowiedzialność jedynie względem swojej sztuki. Jeśli jest wybitny, jest również bezlitosny. Posiada bowiem sen. Dopóki nie wyrzuci go z siebie, cierpieć będzie katusze. Nie zazna spokoju. Reszta trafia za burtę: honor, duma, przyzwoitość, bezpieczeństwo, szczęście, wszystko, by tylko książka została napisana. Jeśli pisarz zmuszony będzie okraść własną matkę, nie zawaha się: „Oda do urny greckiej” warta jest setek starszych pań.

W. Faulkner

"Cesarz" również.

Witamy w Warszawie!