poniedziałek, 28 lutego 2011

Piętrowa demaskacja

Skoro Wałęsa, Geremek i „Tygodnik Powszechny”, to pewnie także Wojtyła chodził na pasku ubecji.

W takim razie cały przełom roku '89 rzeczywiście był reżyserowany, a Układ tylko się przegrupował i zakonserwował. Wszystko zaś co dzieje się teraz, jest przez ów Układ koncesjonowane.

Wszystko, czyli lustracja i rzekome demaskatorstwo również; prezydent Kaczyński, premier Kaczyński, ojciec dyrektor, a nawet poseł inkwizytor. Gdyby Układ nie miał w tym interesu, działalność tych panów zostałaby dawno ukrócona.

Czyżby więc faktycznie wszyscy byli płatnymi zdrajcami pachołkami Rosji?

niedziela, 27 lutego 2011

Miasto Gówna ma już rok!

Wiedza dzieli się na:

Wiedzę Ciemną, prezentowaną obficie na łamach portalu antyspołecznościowego Miasto Gówna, oraz

Wiedzę Tajemną, mówiącą jak mimo Wiedzy Ciemnej żyć.

sobota, 26 lutego 2011

Zmiana lewej warty

Spieszmy się cenić prawdziwych przywódców socjalistycznych, tak prędko odchodzą.

Zastęp następców już przebiera nóżkami, ale czy na światowej scenie nasz skromny Grzegorz z wazeliny będzie potrafił wypełnić próżnię po ekscentrycznym i zabójczym pułkowniku Kaddafim?

Wyobraźmy to sobie – czterdzieści lat fałszywych uśmieszków i rozdawania jabłek pod fabrykami... Nim zdejmą nas mdłości, z nudów pomrzemy!

czwartek, 24 lutego 2011

Moralność

Prawo moralne to wymysł ludzkości mający na celu ograbienie silnych z korzyścią dla słabych.
Cormac McCarthy

środa, 23 lutego 2011

Hycel pochwycony

Mordercy, handlarze niewolnic i pedofile, śpijcie spokojnie. W tym kraju win nie odpuszcza się tylko hyclowi! Tego przynajmniej uczy nas Afera Starachowicka II.

Miasteczko jakich wiele i problem jak w każdym z nich – na ulicach hordy bezpańskich psów. Niektóre już zdziczałe, inne dopiero co porzucone przez właścicieli, którym najwyraźniej znudziło się łożenie na najlepszego przyjaciela człowieka. Radni, w czynie tyleż heroicznym co i naiwnym, znajdują rozwiązanie: psy wyłapać i zlikwidować. Wszystko przebiega sprawnie aż do momentu, gdy łzawi obrońcy zwierząt wzywają na pomoc telewizor.

Otóż bardziej humanitarnie, podług oświeconych redaktorów, jest umieszczać schwytanych milusińskich – począwszy od starachowickiej okrągłej setki rocznie! – w obozach koncentracyjnych zwanych eufemistycznie schroniskami. Na koszt podatnika oczywiście.

Drodzy zwolennicy obsranego chodnika, jeśli już stawiać radnym zarzuty, to chyba tylko zarzut niegospodarności. Wszak mięso pochodzące z odłowionego stada należało wyeksportować do Korei, gdzie stanowi przysmak.

wtorek, 22 lutego 2011

Parytety pustynne

Libijscy mężczyźni walczą o parytety.

Okrutny dyktator w swej gwardii przybocznej zatrudnia bowiem tylko kobiety.

niedziela, 20 lutego 2011

Is Fecit, cui prodest

Konferencja za konferencją, zza pleców tzw. fachowców coraz częściej wyzierają twarze prokuratorskie. Niebawem wszystko stanie się jasne.

Honory głównego podejrzanego pełni zwyczajowo ten, kto ma najlepszy – czyli możliwie mroczny i odrażający – motyw.

W tym przypadku wątpliwości mieć nie można: jeśli ktoś na katastrofie skorzystał, to chyba tylko Prezes. Pozbywając się skazanego na porażkę brata-kandydata, za jednym zamachem (nomen omen!) umieścił go na Wawelu i sztandarze oraz odkurzył swą skazaną na marginalizację frakcję nienawistników. Odzyskując tym samym polityczną inicjatywę.

Czy przyjdzie mu za to zapłacić? Miejmy nadzieję, że nie. Wszak bez niego, jak bez Michnika – nie będzie komu budzić prawdziwych emocji.

sobota, 19 lutego 2011

Lech, breja, Bareja

Słuszną linię ma nasza władza! Dzięki głębokiemu zaoraniu i zmrożeniu placu gry, mistrz Polski powalił szóstą siłę ligi portugalskiej. Jeden do zera.

To nic, że na przebudowę nowiuteńkiego stadionu trzeba wydać kolejne dziesiątki milionów, nic, że na ucywilizowanie zdziczałej kibolskiej bandy potrzeba dziesięcioleci. Ważne, że nasi wygrali.

W końcu liczy się tylko dziś, a po nas choćby i potop.

piątek, 18 lutego 2011

Złodziejka serc (pilnuj portfela!)

Pod sztandarami kobiecej godności postępowe Włoszki protestują przeciwko uprzedmiotowieniu, przeciwko wykorzystywaniu.

Wszystko im się pomyliło.

Po pierwsze emigrancka nędza naprawdę niewiele ma wspólnego z godnością. Jeśli więc szesnastoletnia Marokanka postanawia użyć swego jedynego atutu, ciała, jako narzędzia awansu społecznego, takie jej prawo. Podobnie czynią niektóre kobiety – przed ołtarzem lub od niego z dala – od niepamiętnych czasów. O ile tylko mają szczęście być wystarczająco atrakcyjne.

Po drugie uprzedmiotowienie i wykorzystywanie działa w obie strony – przecież w całym układzie facet zostaje sprowadzony do roli portfela, na którym kobieta, umiejętnie podsycająca męską słabość, chętnie żeruje.

Właściwie więc Włoszki powinny być oburzone z jednego tylko powodu – cała ta skądinąd uczciwa transakcja odbywa się za ich pieniądze.

czwartek, 17 lutego 2011

Wojny genów

Skoro jedynym sensem istnienia jest promowanie własnych genów, rasizm, podobnie jak jego lustrzane odbicie – nepotyzm, jest jak najbardziej uzasadniony.

Popieramy siostry i braci, ojców i córki, kuzynów i pociotków, gdyż są nosicielami tego samego garnituru genów co my.

W ostateczności tolerujemy nawet sąsiada. Wszak póki wygląda jak my – zgadza się kolor włosów, oczu, skóry, kształt czaszki, kartoflowata twarz – istnieje szansa, że jesteśmy spokrewnieni.

Natomiast ktoś, różniący się od nas diametralnie i nieodwołalnie, stanowi jedynie zagrożenie, konkurencję w wyścigu przetrwania. Jak zaś wiadomo mięsa, opału i samic dla wszystkich nie starczy...

środa, 16 lutego 2011

Muzyczne horyzonty

Po naszej, niewłaściwej stronie Atlantyku muzyka country spotyka się jedynie z kpiną i wzgardą, w najlepszym zaś razie – ze wzruszeniem ramion.

Zbyt zatłoczony ten nasz smętny kontynent, zbyt mocno upozowany, schowany za gardą ironii i maską wyrafinowania. Tymczasem by docenić piękno i prostotę tych dźwięków, potrzeba otwartego horyzontu i takiegoż serca.

wtorek, 15 lutego 2011

Życzenie śmierci

Prorocze pisma delirycznych noblistów (William Faulkner, Sartoris, 1929):

Oto jeden z bliźniaków ginie w katastrofie lotniczej, drugi pogrąża się zaś w autodestrukcyjnej rozpaczy i obłędzie. Następnie przez bite trzysta sześćdziesiąt stron próbuje postradać życie w okolicznościach tyleż brawurowych co i bezsensownych. Wreszcie jego starania zostają nagrodzone – unieszczęśliwiwszy po drodze kilka kobiet i kilku wiernych niewolników, rozbija się w trakcie lotu testowego pewnego samolotu...

A nasze naiwne telewizory zastanawiają się, dlaczego wciąż nie może dojść do eksperymentalnego oblotu drugiego tupolewa!

poniedziałek, 14 lutego 2011

Świętych obcowanie

Na wyznawców trzech wielkich systemów monoteistycznych demobilizująco wpływa fakt, że wszystko co kanoniczne i godne spisania zdarzyło się kilka tysięcy lat temu. Książka skończona i tyle. Nastała wiekuista szara codzienność, pojedyncze życie stało się nieistotne.

Stąd powab scjentologii czy Amwaya. Tu prorocy wciąż żyją, czyny bywają heroiczne, a zbawienie ma cenę wyrażoną w twardej walucie.

niedziela, 13 lutego 2011

Dr Mały Batkobal

Każdy mr Hyde ma swojego dr Jekylla.
Batkobal zaprasza. Hasło: zima.

Bungakracja

Premier dużego europejskiego kraju tak bardzo – najprawdopodobniej za pomocą viagry – wzmocnił sobie filar... systemu emerytalnego, że aż naraził się prokuraturze.

A przecież chwalebne to i godne naśladowania, gdy chłop przeżywszy trzy czwarte stulecia wciąż może i chce... pracować i płacić składki, realizując tym samym kontynentalny postulat wydłużenia wieku emerytalnego.

Demokracja spod znaku bunga-bunga ma właściwie tylko jeden mankament: do organów rządowych oraz ciał ustawodawczych aspirują również i młodzi, wśród których długotrwała abstynencja może skutkować narastającą frustracją. Dlatego prędzej niż później obecny oblubieniec władzy będzie musiał ustąpić im miejsca w seraju.

sobota, 12 lutego 2011

Niech żywy stąd nie wyjdzie nikt

Docierając do kresu, pisarz staje przed nierozstrzygalnym dylematem.

Jeśli da czytelnikowi zakończenie, nieodmiennie go rozczaruje. Czasem dlatego, że złożonych w trakcie wspólnej podróży obietnic nie jest w stanie spełnić, innym razem dlatego, że zostawia towarzysza owej podróży z tęsknotą po świecie, do którego drzwi zostały jednoznacznie i ostatecznie zatrzaśnięte. Dlatego wreszcie, że każde zakończenie sprzeczne jest z samą istotą doświadczanej codzienności, która nie kończy się nigdy

Jeśli zaś pisarz, zwolennik form otwartych, zakończenia nie da – porzucając swoją ofiarę w stanie pseudorealistycznego zawieszenia nad przepaścią nierozwiązanych wątków, z mglistą obietnicą ciągu dalszego – okaże się najzwyklejszym tchórzem i koniunkturalistą. Wkrótce stanie też przed pokusą podjęcia zaniechanej opowieści i przekształcenia jej w niestrawne niby-życie, z każdym kolejnym tomem coraz bardziej przypominające najzwyklejszą telenowelę.

Dlatego ciąć trzeba bezwzględnie: choć płakać będą kucharki, bohater nie ma prawa ze swojej powieści wyjść żywcem.

piątek, 11 lutego 2011

Bo fotel za stary

Stara Europa wytraciła impet, złożyła broń, stetryczała, przyklapła w wygodnym fotelu.

Tymczasem fotel okazał się niezbyt solidny. Obicie wyblakło, sprężyny zaczęły uwierać w tyłek, a w zagłębieniu, gdzie zwykle zapodziewa się pilot, wykwitła cuchnąca pleśń. Nie ma już nawet komu przynieść bamboszy i zaparzyć herbaty – o zręcznego służącego zrobiło się nagle bardzo trudno.

Przyzwyczajone do wygody cielsko nie podźwignie się już jednak. Zginie pod własnym ciężarem i zostanie pożarte przez tłoczące się pod fotelem mrówki faraona.

czwartek, 10 lutego 2011

wtorek, 8 lutego 2011

Zakręt czy przekręt?

Dlaczego na tym akurat wirażu, prostej niemalże? Odpowiedź jak zwykle oczywista i jak zwykle ta sama: Ruskie.

Witalij Płaczliwy petroruble spijał wraz z matczynym mlekiem, co w pazernej Formule 1 daje niejaką przewagę. Niewystarczającą jednak, by zostać numerem jeden w zespole, gdzie rządzi nieludzko uzdolniony arogancki ułan ulicy z Przywiślańskiego Kraju. Witalij Płaczliwy pobiegł więc na skargę do gazet, a gdy to nie poskutkowało – maminsynek jeden! – podkulił ogon i wrócił do domu, poskarżyć się Matuli Rosji.

Dalej wszystko poszło już utartym torem: sztuczna mgła, postawione nie w tym miejscu drzewo, podpiłowane przyrządy pokładowe...

Rus nie daruje nigdy, żeby z Czech braci najlepszy był Lech.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Studnia

Życie jest jak kolejka do studni w oazie. Trwa nerwowa przepychanka, wszyscy próbują zdążyć ze swoimi marzeniami przed wyschnięciem źródła.

Tymczasem marzenia owe to w istocie tylko pragnienie zaspokojenia kilku pierwotnych potrzeb.

niedziela, 6 lutego 2011

Miasto charchów

Ogłoszono konkurs na scenariusz filmu reklamowego o Poznaniu: „Projekt ma na celu promocję przestrzeni wspólnej/publicznej jako przestrzeni wspólnego działania.”

Inicjatywa chybiona, konkurs niepotrzebny. Film przecież już istnieje. To nagranie ze stadionowego monitoringu, na którym ważny, znany lokalnym władzom z imienia, pseudonimu i nazwiska kibic-bandyta zaprowadza na trybunie porządek za pomocą własnej śliny.

Niby obraz mówi sam za siebie, ale reklamówce potrzebne jest jeszcze hasło, oto więc ono:
Poznań - gdzie kobietom pluje się w twarz

sobota, 5 lutego 2011

Pampers krajowy brutto

W solidnej korporacji na każdym kroku kultywuje się przekonanie, że nieobecni nie maja racji. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Dzięki temu pracownicy boja się wyjeżdżać na urlop czy nawet wychodzić na noc do domu. Wkrótce podstawowym instrumentem utrzymania się na stołku – nie tylko wśród kasjerów supermarketu – stanie się wygodna pielucha.

piątek, 4 lutego 2011

Sukces

Sukces ma wielu ojców. Ojcostwo jest jednak słabo podzielne – tj. nikt dzielić się nim nie chce. Stąd rozejścia, rozpady i rozwody.

I tak: gdyby niniejszy blog odniósł wreszcie sukces, Gówno postanowiłoby się usamodzielnić i od Miasta odkleić; Miasto tymczasem, poszukałoby bardziej wyrafinowanego sponsora.

Na koniec zaś, na gruzach i zgliszczach, rozsiadłaby się stara znajoma, która dla odmiany jest zawsze sierotą. Klęska.

czwartek, 3 lutego 2011

Sztych

Szermierz latami ćwiczy idealnie śmiercionośny sztych. Nawet jeśli jeszcze nie wie, kogo przyjdzie mu zabić.

Z pisarzem jest podobnie.

środa, 2 lutego 2011

Cesarz Egipcjan

Sympatyczni chłopcy skrzyknęli się przez Facebooka i walczą o demokrację.

Po drugiej stronie miasta kilka tysięcy zbiegłych z więzienia kryminalistów plądruje, podpala i patroszy – ucierpiały nie tylko sklepy i szpitale, ale nawet starożytne mumie.

Wygląda na to, że szlachetny gniew ulicy znów posłuży w brudnej politycznej grze jedynie jako katalizator. Przecież kryminaliści sami swych krat nagle nie przegryźli – ktoś musiał ich „uciec”. Dla podgrzania nastroju, dla spotęgowania chaosu, by uzasadnić terror, wreszcie by umożliwić wkroczenie na scenę nowego Mocnego Człowieka, który przywróci ład i nakarmi głodnych.

Pytanie tylko za jaką cenę: czy zechce swoje owieczki po prostu okraść, według dotychczasowych wzorców wyciskając kraj jak cytrynę, czy też może wyposaży poddanych w ideologię nienawiści i – niczym Napoleon nadający rewolucji głębszy sens – poprowadzi przez Morze Czerwone oraz Synaj, by wreszcie zadeptać urągający arabskiej godności plugawy kraik o nazwie Izrael.

Ciekawe czy wtedy sympatyczni chłopcy znów skrzykną się, by nowego dyktatora powstrzymać?

wtorek, 1 lutego 2011