poniedziałek, 31 maja 2010

Co za dużo, to niezdrowo

Kiedyś ludzie żyli krótko i umierali zdrowo. Dziś żywot ciągnie się jak przysłowiowy smród po gaciach.

Worki nadpsutego mięsa sztucznie podtrzymywane po tej stronie za pomocą farmakologii i specjalistycznego oprzyrządowania przypominają już tylko Leonida Breżniewa w jego późnych latach.

Czy naprawdę życie samo w sobie ma aż taką wartość? Przecież cenne są dobra rzadkie; sądząc zaś po tłoku na planecie, życie ludzkie do tej kategorii od dawna już nie należy.

Medycyna nie potrafi pokonać śmierci, potrafi jedynie zawiesić ją w czasie. Tylko co dalej? Skoro ostatecznej decyzji nie podejmuje już sama natura, odpowiedzialność musi wziąć na siebie człowiek. Eutanazja jest etyczną, estetyczną i ekonomiczną koniecznością.

Tylko nieuchronność kresu nadaje życiu smak, kolor i znaczenie.

niedziela, 30 maja 2010

Perspektywa

Ofiary śmiertelne. Tysiące gnijących domów, ludzie setkami gnieżdżący się w salach gimnastycznych, krowy pływające do góry brzuchem w wodzie, która stała się szambem. Zbutwiały dobytek całego życia, wypłukane przez wielką wodę pola i fabryki – jedyne w okolicy źródła utrzymania. Rozpad, rozkład i rozpacz.

Czy pani redaktor płacze na wizji? Czy ogłoszona zostaje żałoba narodowa?

Nie wstydźmy się: tragiczne, bardziej tragiczne, najtragiczniejsze. Tragedia podlega stopniowaniu. Upadek samolotu to tylko nieco poważniejsza kraksa komunikacyjna. Powódź to – jak sama nazwa wskazuje – prawdziwa klęska.

sobota, 29 maja 2010

Racjonalizator w akcji

Gdyby tak wybrać prezydenta już w pierwszej rundzie, można by przeznaczyć zaoszczędzone setki milionów złotych na powodzian.

I z czystym sumieniem wyjechać na wakacje.

piątek, 28 maja 2010

Żołnierz wolności

Mo-rong, okolice ważnego równoleżnika, amerykański obrońca wolności popija piwko, bałamuci lokalne piękności, za swe czyny odpowiadając jedynie przed Bogiem, historią i rządem Stanów Zjednoczonych.

Niech mobilizują się wrogie armie, niech lecą wraże rakiety – sojusznicy mogą spać spokojnie. On stoi na straży.

Jest na każdej linii frontu. Często nie wiadomo nawet, kto był pierwszy: front czy on. Przyjeżdża na zaproszenie, ale potrafi też zjawić się spontanicznie. Przyjeżdża, zakłada obóz, podsmaża hamburgery oraz jeńców i z miejsca przestaje dbać o bilet powrotny.

Morąg, okolice ważnego równoleżnika...

czwartek, 27 maja 2010

Nienażarte nie na żarty

Doktor pułkownik Edmund, zwany Kielichem, dniami wyświetla w Moskwie tajemnicę katastrofy smoleńskiej, by wieczorem, za pośrednictwem ekranu telewizora, wyświetlić ją narodowi.

Prawdziwe wejście smoka, narodziny celebryty! Oto gadająca głowa z parciem na szkło występującym w przyrodzie niesłychanie rzadko. Zaraz będzie taniec z gwizdami, śpiewanie, telewizja śniadaniowa i własny program kulinarny.

Choć w ostatnim czasie nienasycone media zajęte były konsumowaniem powodzi, znalazły litościwie chwilkę, żeby – niejako przy okazji i na deser – pożreć Kielicha. Pożreć jego doktorat, stopień oficerski, doświadczenie, wiedzę oraz zawodową wiarygodność.

Został tylko siwy klaun, który – zarzekając się, że nic nie zdradzi – zdradza wszystko. Byle tylko dostać zaproszenie do kolejnego odcinka programu.

środa, 26 maja 2010

Uwaga, wyprzedaż!

Tanio sprzedam tę i inne:


Nieważka


Nie ma czasu na czekanie
Najciekawsze potem będzie
Szybka kawa, seks, śniadanie
Mocne życie w ciągłym pędzie
W nieważkości ciągłym stanie
Nigdzie jestem, jestem wszędzie
A na koniec dnia pogoni
Pustą flaszkę trzymam w dłoni

A nawet jeśli dziś jestem sam
Przecież i jutro czas jeszcze mam
A nawet jeśli dziś jestem sam
Przecież i jutro czas jeszcze mam


Elastyczny czas jak ciasto
A smak jego jak zakalec
Jedno miasto, drugie miasto
Lecz różnicy nie ma wcale
Wszyscy, wszędzie jedno hasło:
Mocniej, szybciej, wyżej, dalej
Może ściszyć noc tę szumną
Tylko łóżko zwane trumną

A nawet jeśli dziś dalej gnam
Przecież i jutro czas jeszcze mam
A nawet jeśli dziś dalej gnam
Przecież i jutro czas jeszcze mam


Czas to pieniądz i diamenty
Choć nie mieści się w portfelu
Las spalony, sad wycięty
Ludzi wokół nie ma wielu
Żadnej prostej, a zakręty
Nie prowadzą wprost do celu
Widać dym na horyzoncie
Iskra tańczy już na loncie

A nawet jeśli za ostro gram
Przecież i jutro czas jeszcze mam
A nawet jeśli za ostro gram
Przecież i jutro czas jeszcze mam

wtorek, 25 maja 2010

Wanna na wydaniu

Kilka milionów mieszkańców Mazowsza czerpiących z Wisły. Milion gospodarstw domowych. Milion wanien.

A gdyby tak powołać „Ruch miliona wanien”, napełnić owe wanny po brzegi, i przechować w nich całą tę wodę póki nie przejdzie fala? W końcu po coś jest nas tak wielu...

Policzmy: milion razy litrów trzysta – trzysta milionów litrów – trzysta tysięcy metrów sześciennych. Mnóstwo wody! Dokładnie tyle ile przepływa pod mostem Łazienkowskim w ciągu... minuty.

Czymże jest człowiek ze swoim milionem wanien?

poniedziałek, 24 maja 2010

sobota, 22 maja 2010

Asolidarni 2010

Wypada się cieszyć, że woda przeznaczona do mojego salonu, została w czyjejś piwnicy w Sandomierzu.

piątek, 21 maja 2010

Muddy Waters

Już przypadek Noego powinien był nas nauczyć, że nawet jeśli otrzymaliśmy Ziemię we władanie, to tylko na warunkach dzierżawy.

Prędzej czy później każda cywilizacja musi – zwracając żywiołowi, co jego – podążyć za Atlantydą. Na samo dno.

czwartek, 20 maja 2010

Pociąg do śmierci

Przystanek imperialnego moskiewskiego metra i nieco zapomniana stacja kolejowa w Skierniewicach, miejsca połączone niecodzienną nicią. Oto artyści przywołują tam sceny z dzieł innych, dawniejszych, artystów. Sceny nierozerwalnie związane z samobójstwem: Kiriłłow z pistoletem przy własnej skroni, Wokulski kołyszący się na krawędzi peronu...

Oczywiście w czasach nieumiarkowanej afirmacji życia oraz urzędowego optymizmu obrazki takie natychmiast wywołały protest. Nie godzi się wszak epatować podróżnych śmiercią najgorszego sortu – tą z własnej ręki.

Tymczasem gorszące jest coś zupełnie innego – samo tabu samobójstwa.

Mało to ludzi na świecie, żeby jeszcze przejmować się tymi, którzy zabawy mają już dość? Gość, który sam opuszcza przyjęcie, zasługuje chyba na większy szacunek niż desperat, czekający aż usuną go siłą?

Propagowanie myśli samobójczych na torowiskach jest niewłaściwe z jednego tylko powodu – może prowadzić do utrudnień w funkcjonowaniu komunikacji.

środa, 19 maja 2010

Ziemia Obiecana

Ameryka, Ameryka, ląd tak wspaniały, że za żadne skarby nie warto tam dotrzeć.

Przecież nawet stąd, z oddali, znać jej przepastność, piękno i potęgę. Czuć jej smak i zapach. Widać ją i słychać. Słychać.

Niech więc pozostanie obietnicą niespełnioną. Takie są najpiękniejsze.

wtorek, 18 maja 2010

Naprawnik

Nawet jeśli poszczególne przepisy nie budzą wątpliwości, system prawa jako całość jest nieprzejrzysty, a często także wewnętrznie sprzeczny.

Tymczasem to zbiór najpospolitszych algorytmów! By tworzyć spójne i klarowne prawo, wystarczyło by więc włączyć w proces legislacyjny kilku przeciętnie uzdolnionych programistów, posługujących się na co dzień logiką nie prawniczą, lecz żelazną.

Niestety, prawnicy do swoich zabawek nikogo nie dopuszczą. Raz, że są w swych togach zbyt próżni i aroganccy. Dwa, sami w ten sposób odebraliby sobie od ust. Skoro bowiem prawo jest niejasne, potrzebny jest wysoko opłacany specjalista, który jego mroki maluczkim objaśni.

Prawnik jest jak strażak piroman, podkładający ogień pod stodołę, by rzucić się do jej gaszenia. Jak lekarz zarażający pacjenta wirusem, by zaaplikować kosztowną kurację...

Tylko czy rządy informatyków, dysponujących przecież wiedzą jeszcze bardziej tajemną, okażą się lepsze?

poniedziałek, 17 maja 2010

Pan X.

Współczesna ludzkość, w szczególności zaś jej lokalne przedstawicielstwo, nie potrafi zaakceptować anonimowości. Spróbuj tylko namalować czy napisać coś, niepodpisując się pod spodem, a zaraz na ciebie naszczekają.

Musisz oddać się im cały, najlepiej z zawartością lodówki oraz jelita.

Inaczej posądzą cię o nieczyste intencje; zaczną podejrzewać, że jesteś dawnym prześladowcą z podstawówki, lub – co gorsza – znienawidzonym sąsiadem.

Kiedy połączą twarz z nazwiskiem i całą resztą, odetchną z ulgą, odchrząkną i wreszcie z czystym sumieniem pluną. Nie godzi się bowiem pluć na anonima.

sobota, 15 maja 2010

Nowe szaty

Wszyscy z zapartym tchem czekają aż szydło wyjdzie z worka. Czy nie lepiej jednak, żeby worek pozostał cały?

Recydywa bywa jak samospełniająca się przepowiednia – skoro po grzeszniku, który odpokutował swe winy nadal spodziewamy się najgorszego, skoro nie wyciągamy ku niemu pomocnej dłoni, nie pozostawiamy mu wielkiego wyboru. Zgrzeszy znowu.

Nie zacierajmy więc rąk w oczekiwaniu na odsłonięcie „prawdziwej twarzy” – przyjmijmy wielkodusznie, że już ją widać. Gdyby i to okazało się samospełniającą się przepowiednią, skorzystamy wszyscy.

piątek, 14 maja 2010

Sukces sukcesji

Pracując nad pozyskaniem dynastii, należy trzymać się zasad – wszak dopiero one uświęcają tradycję. Postawiwszy na ród, choć nikczemnego wzrostu – szlachetny, trzeba zrazu opracować warunki sukcesji. Warto przy tym oprzeć się na najlepszych wzorcach.

Najbogatszym i bodaj najbardziej wpływowym monarchą świata jest Elżbieta II, od pół wieku miłościwie panująca Brytyjczykom. W kolejce do tronu (Anglicy podobnie jak Polacy mają zamiłowanie do kolejek) stoją: Karol, William, Harry, Andrzej, itd... Nie trzeba kontynuować tej wyliczanki, by stwierdzić że:

Po bracie nie idzie brat!

Dlatego też książę Jarosław nieco się ze swymi aspiracjami pospieszył. Rozumiemy, ambicja... Jednak w świecie krwi błękitnej ważny jest honor i poszanowanie starożytnych reguł. Nie żyjemy w Rosji, gdzie żądni władzy carewicze mordowali swych bratanków i bratanice!

Sukces tej sukcesji spoczywa tylko i wyłącznie w rękach księżnej Marty.

czwartek, 13 maja 2010

Mowa trawa

Wolność słowa, niegdyś stojąca na straży demokracji niczym pies łańcuchowy, dziś wyliniała i straciła wszystkie zęby.

W dobie nadmiaru treści i mówców, będącej jednocześnie dobą wtórnego analfabetyzmu oraz zidiocenia, każdy może sobie pisać, co chce. Tylko kogo to jeszcze obchodzi? Skoro zgodnie ze statystyczną koniecznością powiedziane zostało wszystko, do masowej świadomości nie potrafi przebić się już nic. Szczekanie jest dziś tylko pustym szczekaniem...

Tym większa chwała wam, trzej wierni czytelnicy tego bloga!

środa, 12 maja 2010

Taktyka spalonej ziemi

Pojezierze Augustowskie, środek lata. Ktoś podkłada ogień. Trwający miesiącami pożar trawi lasy wokół jezior. Jesienią na pogorzelisko wjeżdża ciężki sprzęt budowlany. Wreszcie zrobiło się trochę miejsca pod nowe pensjonaty...

U nas to fikcja – w Grecji codzienność branży hotelarskiej.

Trzeba więc przyklasnąć postulatowi niemieckich brukowców: niech dzikusy za swe długi oddadzą wierzycielom nieco ze swojej przyrody – ot, parę bezludnych wysp, fragment wybrzeża. Mądre to i sprawiedliwe, a dla środowiska zbawienne!

wtorek, 11 maja 2010

Paradoks więźnia

Łapią ich dwóch. Dowodów jest tyle, żeby każdemu dać po roku. Ale jeśli któryś zacznie sypać, może liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary i wolność. Drugi odsiedzi wtedy całą dychę.

Siedzą osobno, początkowo niezłomni. Po kilku godzinach, w środku tej pierwszej, czarnej i bezsennej nocy, zaczynają kombinować. Czy mogę mu zaufać? Po co siedzieć rok, jak można nie siedzieć w ogóle? Nikt nie chce być frajerem...

Rano solidarnie sypią obaj.

Paradoks polega na tym, że skoro obciążają się wzajemnie, układ przestaje być aktualny. Teraz posiedzą obaj. Dla równego rachunku każdy dostanie po piątce.

Mroczna wymowa tej przypowiastki jest taka: prawdziwy komunizm jest nieosiągalny. Człowiek – nawet człowiek dobrej woli – nigdy do końca nie uwierzy w dobrą wolę bliźniego. Co gorsza wystarczy jedna czarna owca, by ten brak wiary usprawiedliwić. Zaś bez powszechnego zaufania niemożliwa jest realizacja pięknego zawołania: każdy wedle możliwości, każdemu według potrzeb. Nikt nie chce być frajerem...

Nie wierzcie lewakom. Albo są po prostu naiwni, albo będą zmuszeni wprowadzać swój raj na ziemi za pomocą siły. Bo na zmianę ludzkiej natury nie ma co liczyć.

poniedziałek, 10 maja 2010

Poczciwy antagonista

Najbardziej atrakcyjne fabularnie są oczywiście proste dychotomie: Bitels kontra Stons, Polak prawy kontra lewy, itd.

Jednak życie nie film – na scenie zjawia się ten trzeci, unieważniając dotychczasowy spór, ukazując miałkość jego istoty. Wkracza Dylan i wszelkie wygibasy Jaggera, pretensje artystowskie Lennona stają się zwyczajnie śmieszne.

Podobnie z prawym i lewym. Koniec końców racja jest zawsze po stronie prostego.

sobota, 8 maja 2010

Polowanie

Koronnym argumentem na usprawiedliwienie odstrzału dzikiej zwierzyny jest... ochrona przyrody. Ktoś kompetentny powinien przecież regulować liczebność poszczególnych gatunków. Myśliwy wedle tej koncepcji to najbardziej świadomy z ekologów, czynnie kształtujący swój ekosystem za pomocą sztucera.

Wyobraźmy sobie teraz snajpera, który powodowany podobną motywacją, próbuje ograniczyć populację najbardziej ekspansywnego ze wszystkich gatunków...

piątek, 7 maja 2010

Udawanie Greka

Wiadomo, najciekawsze są zawsze lokalne przepychanki: wynik meczu Lechia – Piast, nasz tupolew, miliard podpisów zebranych przez Prezesa, itp.

Tymczasem na świecie też grają, tylko stawka zazwyczaj jest wyższa. Weźmy na przykład dzikusów z Grecji, którzy, jak przejedli już prawie wszystko, resztę postanowili spalić.

Oczywiście i tu bez trudu można wskazać wątek polski: milionowa diaspora naszych rodaków zarabiających w funtach szterlingach - by wreszcie nieco osłabić euro i złotego - skłania greckich komunistów do ruchawek. Sukces: brytyjska waluta drożeje.

Niestety, istnieje też wytłumaczenie bardziej prawdopodobne, wykluczające nas z tzw. pępka świata. Za całym zamieszaniem stoi Chińczyk, któremu bardzo zależy, żeby posiadane przezeń tryliardy dolarów w obligacjach wreszcie nabrały jakiejś wartości.

Tak, tak, znowu chiński trop. Najpierw światowy kryzys, potem Haiti, Islandia, Zatoka Meksykańska. Nie wspominając już o jedenastym września. Dowody są, tylko wciąż braknie miejsca, żeby je przedstawić...

czwartek, 6 maja 2010

Entomologia

Smętnych panów w ipeenie dręczą mary i komuchy, dzielny naród przeciwnie – komary i muchy.

Komar – szlachetniejszy jakby – choć krwiopijca, przynajmniej wiadomo, o co mu chodzi. Mucha zaś trze łapami i kombinuje; brzęczy, syf rozsiewa, budzi obrzydzenie...

Wracajcie insekty a nie zapomnijcie przynieść ze sobą lata!

środa, 5 maja 2010

Refleksja przy robieniu dzieci

Traumie konania równa się chyba jedynie trauma narodzin. O ile jednak niemowlakiem najczęściej zajmie się matka, umrzyk może liczyć już tylko na robaki.

Na posiadanie dzieci decyduje się człowiek, który uroki starości i umierania zna co najwyżej z drugiej (rodzice) lub trzeciej (dziadkowie) ręki. Jednym słowem: przeludnienie wynika z niedoinformowania.

W uniesieniu towarzyszącym rozpłodowi warto czasem wyobrazić sobie zwierzęcy lęk, na jaki skazuje się ukochanego potomka u kresu jego dni. A to że sami żyjemy z wyrokiem nie może być żadnym usprawiedliwieniem...

wtorek, 4 maja 2010

Martyrologia zmotoryzowana

W miniony weekend ojczyźnie przybyło trzydziestu siedmiu męczenników właściwych (zabici) oraz pięciuset osiemdziesięciu siedmiu męczenników częściowych (jedynie ranni).

Wszyscy oni pędzili szosami i autostradami oddać hołd Najjaśniejszej Rzeczypospolitej w dniu Jej święta.

Choć zapewne tylko część świeżo upieczonych bohaterów należała do grona Prawych Polaków i część tylko znajdowała się pod wpływem alkoholu (zbiory rozłączne?) – cześć ich pamięci.

poniedziałek, 3 maja 2010

Krótki weekend

W dniu narodowego święta, radujmy się!

Dzięki umiejętnemu i jakże altruistycznemu skracaniu długich weekendów wreszcie staliśmy się zieloną wyspą na mapie Europy, faktyczną drugą Irlandią.

Ostateczny dowód na naszą mocarstwowość? Chińczycy ustawiają się w kilkugodzinnej kolejce do polskiego pawilonu na Expo. I to bynajmniej nie po to, żeby adorować kurpiowskie wycinanki.

Nie, rządzący światem czerwony Chińczyk, lękając się o swą więdnącą supremację, tłoczy się wokół naszych stoisk, by kaperować kolejnych agentów. Najwyraźniej jeden sprzedajny szyfrant nie wystarczył, żeby powstrzymać pochód Polski po należne jej w świecie miejsce. Pierwsze miejsce...

Radujmy się! Wielkość narodu mierzy się przecież potęgą jego wrogów.

niedziela, 2 maja 2010

Wesołego Expo 2010!

Dopóki większość jest syta, nikt nie rzuci realnego wyzwania dyktaturze. Dopiero głód potrafi skłonić masy do nieposłuszeństwa, buntu, rewolucji. Dlatego też miłosiernie panująca nam tyrania równości jest tak stabilna – dzięki niewidzialnej ręce rynku wyjątkowo wielu jest wyjątkowo zadowolonych.

Choć tak naprawdę rynek ma z tym niewiele wspólnego. Konsumenci chcą taniej, producenci drożej, tymczasem – wbrew zasadzie równowagi popytu i podaży – racja jest zawsze po stronie tych pierwszych. Drudzy zaś od dawna siedzą w chińskich obozach pracy i nie mają nic do powiedzenia.

Każde bogactwo, podobnie jak każde imperium, ufundowane jest na niewolnictwie. Tak było w starożytnym Egipcie i Rzymie, w ateńskiej tzw. demokracji, w feudalnej Europie, w czasach Pierwszej Rzeczpospolitej, w Ameryce ojców założycieli, w sowieckiej Rosji.

Łudzimy się, że obecny dobrobyt jest wynikiem postępu technologicznego. Ale jak to możliwe, że w krajach Zachodu wszyscy konsumują więcej niż wytwarzają?

Wyeksportowaliśmy nasze niewolnictwo. Dlatego nie powinniśmy zbyt głośno upominać się o prawa człowieka w Chinach. Sen z powiek powinien spędzać nam raczej kolejny Tian'anmen. Tym razem udany...

sobota, 1 maja 2010

Herosi z Hollywoodu

Prawdziwi bohaterowie ostatniego ćwierćwiecza wcale nie zginęli pod Smoleńskiem, tylko w Czernobylu. Ich nazwiska: Baranow i Leleczenko – faceci, którzy zakręcili zawór. Gdyby nie oni, wszystkie obecnie prowadzone u nas dyskusje miałyby charakter czysto akademicki. O ile w ogóle było by jeszcze komu dyskutować.