poniedziałek, 7 lutego 2011

Studnia

Życie jest jak kolejka do studni w oazie. Trwa nerwowa przepychanka, wszyscy próbują zdążyć ze swoimi marzeniami przed wyschnięciem źródła.

Tymczasem marzenia owe to w istocie tylko pragnienie zaspokojenia kilku pierwotnych potrzeb.

niedziela, 6 lutego 2011

Miasto charchów

Ogłoszono konkurs na scenariusz filmu reklamowego o Poznaniu: „Projekt ma na celu promocję przestrzeni wspólnej/publicznej jako przestrzeni wspólnego działania.”

Inicjatywa chybiona, konkurs niepotrzebny. Film przecież już istnieje. To nagranie ze stadionowego monitoringu, na którym ważny, znany lokalnym władzom z imienia, pseudonimu i nazwiska kibic-bandyta zaprowadza na trybunie porządek za pomocą własnej śliny.

Niby obraz mówi sam za siebie, ale reklamówce potrzebne jest jeszcze hasło, oto więc ono:
Poznań - gdzie kobietom pluje się w twarz

sobota, 5 lutego 2011

Pampers krajowy brutto

W solidnej korporacji na każdym kroku kultywuje się przekonanie, że nieobecni nie maja racji. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Dzięki temu pracownicy boja się wyjeżdżać na urlop czy nawet wychodzić na noc do domu. Wkrótce podstawowym instrumentem utrzymania się na stołku – nie tylko wśród kasjerów supermarketu – stanie się wygodna pielucha.

piątek, 4 lutego 2011

Sukces

Sukces ma wielu ojców. Ojcostwo jest jednak słabo podzielne – tj. nikt dzielić się nim nie chce. Stąd rozejścia, rozpady i rozwody.

I tak: gdyby niniejszy blog odniósł wreszcie sukces, Gówno postanowiłoby się usamodzielnić i od Miasta odkleić; Miasto tymczasem, poszukałoby bardziej wyrafinowanego sponsora.

Na koniec zaś, na gruzach i zgliszczach, rozsiadłaby się stara znajoma, która dla odmiany jest zawsze sierotą. Klęska.

czwartek, 3 lutego 2011

Sztych

Szermierz latami ćwiczy idealnie śmiercionośny sztych. Nawet jeśli jeszcze nie wie, kogo przyjdzie mu zabić.

Z pisarzem jest podobnie.

środa, 2 lutego 2011

Cesarz Egipcjan

Sympatyczni chłopcy skrzyknęli się przez Facebooka i walczą o demokrację.

Po drugiej stronie miasta kilka tysięcy zbiegłych z więzienia kryminalistów plądruje, podpala i patroszy – ucierpiały nie tylko sklepy i szpitale, ale nawet starożytne mumie.

Wygląda na to, że szlachetny gniew ulicy znów posłuży w brudnej politycznej grze jedynie jako katalizator. Przecież kryminaliści sami swych krat nagle nie przegryźli – ktoś musiał ich „uciec”. Dla podgrzania nastroju, dla spotęgowania chaosu, by uzasadnić terror, wreszcie by umożliwić wkroczenie na scenę nowego Mocnego Człowieka, który przywróci ład i nakarmi głodnych.

Pytanie tylko za jaką cenę: czy zechce swoje owieczki po prostu okraść, według dotychczasowych wzorców wyciskając kraj jak cytrynę, czy też może wyposaży poddanych w ideologię nienawiści i – niczym Napoleon nadający rewolucji głębszy sens – poprowadzi przez Morze Czerwone oraz Synaj, by wreszcie zadeptać urągający arabskiej godności plugawy kraik o nazwie Izrael.

Ciekawe czy wtedy sympatyczni chłopcy znów skrzykną się, by nowego dyktatora powstrzymać?

wtorek, 1 lutego 2011