Dopóki minister edukacji, przedzierzgnąwszy się w cyfrowego wirusa, nie zainfekuje całego internetu oraz każdego uczniowskiego telefonu z osobna, o jego wpływ na młodzieży chowanie możemy być spokojni: pozostanie znikomy.
Niestety, dotyczy to również każdego następcy, który próbowałby - dla odmiany - osiągnąć coś sensownego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz