Kto by pomyślał: niezawodna toyota symbolem porażki człowieka z technologią!
Urządzenia, którymi posługujemy się na co dzień, stały się tak skomplikowane, że nikt nie wie już kiedy, jak i dlaczego działają. Ot, czarna skrzynka, robiąca, co do niej należy.
Problem pojawia się dopiero, kiedy skrzynka odmówi posłuszeństwa. Właściwie można wtedy już tylko zastąpić ją nową, jeszcze bardziej wyrafinowaną i niepojętą.
Optymiści głoszą, że zacinający się pedał gazu w toyotach, to tylko spisek amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego. Pesymiści powinni zastanowić się nad niezawodnością komputerów zawiadujących rakietami balistycznymi.
Choć i tak czarny scenariusz końca cywilizacji to od dawna najzwyklejszy brak prądu. Prądu do zasilania niezastąpionych czarnych skrzynek.
czwartek, 8 kwietnia 2010
środa, 7 kwietnia 2010
Santo subito!
Świątobliwy Malec strzela cztery bramki w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Ale tu nie idzie o gole.
Trzeba poczekać jeszcze chwilę, aż Dziesiąteczka upewni się, że piłka w siatce. Wtedy na jego twarz wypływa radość w najczystszej postaci - bez śladu pychy, gniewu czy nienawiści.
To z pewnością najlepsze i najpiękniejsze oblicze ludzkości. Dające nadzieję, że człowiek naprawdę został stworzony na obraz i podobieństwo Boga.
Trzeba poczekać jeszcze chwilę, aż Dziesiąteczka upewni się, że piłka w siatce. Wtedy na jego twarz wypływa radość w najczystszej postaci - bez śladu pychy, gniewu czy nienawiści.
To z pewnością najlepsze i najpiękniejsze oblicze ludzkości. Dające nadzieję, że człowiek naprawdę został stworzony na obraz i podobieństwo Boga.
wtorek, 6 kwietnia 2010
Wokół strażniczych wież
Życie – spektakl zaiste niepoważny:
Miliardy ufryzowanych małpek w garniturach, biegających wokół spraw najwyższej wagi, przejętych wymyśloną przez siebie koncepcją jutra. „Boga nie ma!” - krzyczą te najlepiej poinformowane.
Powaga to jedynie kwestia wiary, życie można traktować lekko. Któregoś dnia jednak ktoś ciężko zadudni do drzwi. To ci, którzy bardzo nie lubią, kiedy się z nich kpi; ci, którzy potrafią należną życiu powagę wyegzekwować.
Miliardy ufryzowanych małpek w garniturach, biegających wokół spraw najwyższej wagi, przejętych wymyśloną przez siebie koncepcją jutra. „Boga nie ma!” - krzyczą te najlepiej poinformowane.
Powaga to jedynie kwestia wiary, życie można traktować lekko. Któregoś dnia jednak ktoś ciężko zadudni do drzwi. To ci, którzy bardzo nie lubią, kiedy się z nich kpi; ci, którzy potrafią należną życiu powagę wyegzekwować.
„Nie ma czym się podniecać”, grzecznie złodziej rzekł
„Liczni pośród nas są tacy, dla których życie żartem jest
Lecz ty i ja już znamy to, nas inny czeka los
Fałszywych słów nie głośmy więc, zapada z wolna noc”
Bob Dylan
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
sobota, 3 kwietnia 2010
Chiński trop
Chińczyki trzymają się cholernie mocno.
Największy i najbardziej nieobliczalny sąsiad pogrążony w wojnie domowej na Kaukazie; największy rywal uwikłany w nierozstrzygalny konflikt nie wiadomo z kim, nie wiadomo gdzie...
Is fecit, cui prodest.
Chińczyk tymczasem siedzi sobie spokojnie za Wielkim Murem i liczy pieniądze. Wykupuje Azję środkową spod rosyjskich wpływów, przejmuje światowy przemysł za długi Ameryki, biorąc jeszcze przy okazji, niejako w pakiecie, Afrykę, którą nikt inny się nie interesuje.
Wojna Zachodu z Islamem, rozpad rosyjskiego imperium. Kto za tym stoi, kto korzysta? Kto wysadził WTC i moskiewskie metro?
Is fecit, cui prodest.
A Chińczyk liczy pieniądze, wolną ręką dusząc zapędy wolnościowe wszystkich swoich „terrorystów”...
Największy i najbardziej nieobliczalny sąsiad pogrążony w wojnie domowej na Kaukazie; największy rywal uwikłany w nierozstrzygalny konflikt nie wiadomo z kim, nie wiadomo gdzie...
Is fecit, cui prodest.
Chińczyk tymczasem siedzi sobie spokojnie za Wielkim Murem i liczy pieniądze. Wykupuje Azję środkową spod rosyjskich wpływów, przejmuje światowy przemysł za długi Ameryki, biorąc jeszcze przy okazji, niejako w pakiecie, Afrykę, którą nikt inny się nie interesuje.
Wojna Zachodu z Islamem, rozpad rosyjskiego imperium. Kto za tym stoi, kto korzysta? Kto wysadził WTC i moskiewskie metro?
Is fecit, cui prodest.
A Chińczyk liczy pieniądze, wolną ręką dusząc zapędy wolnościowe wszystkich swoich „terrorystów”...
piątek, 2 kwietnia 2010
Dieta cud
Sytość to stan przejściowy. Naturalny jest głód.
Jedzenie do syta to niebezpieczny atawizm, wywodzący się z epoki niedoborów i nieustającej walki o przetrwanie. Gdy tylko pokarm jest dostępny, instynkt każe nażreć się na zapas. Wszak nigdy nie wiadomo, co będzie dalej...
Cóż, w Pierwszym Świecie owa niepewność zredukowana została niemalże do zera.
W czasach powszechnie dostępnych wysokokalorycznych produktów spożywczych natychmiastowe i nieumiarkowane zaspokajanie głodu prowadzi wprost do nadwagi, chorób i przedwczesnej śmierci.
Łaknienie to apetyt na życie, w sensie całkiem dosłownym.
Dieta cud: głód.
Jedzenie do syta to niebezpieczny atawizm, wywodzący się z epoki niedoborów i nieustającej walki o przetrwanie. Gdy tylko pokarm jest dostępny, instynkt każe nażreć się na zapas. Wszak nigdy nie wiadomo, co będzie dalej...
Cóż, w Pierwszym Świecie owa niepewność zredukowana została niemalże do zera.
W czasach powszechnie dostępnych wysokokalorycznych produktów spożywczych natychmiastowe i nieumiarkowane zaspokajanie głodu prowadzi wprost do nadwagi, chorób i przedwczesnej śmierci.
Łaknienie to apetyt na życie, w sensie całkiem dosłownym.
Dieta cud: głód.
czwartek, 1 kwietnia 2010
Wilk!
Najpierw przez trzy dni trąbią o podpalonym przez szaleńca policjancie, potem się dziwią, że ludzie grodzą osiedla, przy szlabanie stawiając emeryta w ochroniarskim mundurze.
Jednak bezustanne sianie paniki ma też skutek długofalowy – działa znieczulająco. Kiedy już poczujemy się odseparowani od złego świata, obrazy z drugiej strony muru wzruszają jakby mniej.
Widz jest już wyrobiony. Widział pożary, trzęsienia ziemi, najstraszniejsze masakry drogowe. Widział biedę, choroby i śmierć. Wojnę i głód. Współczucie wymieni czasem na esemesa, a potem przełączy kanał.
Telewizor jest jak ezopowy chłopiec, który woła: „Wilk! Wilk!” Nikogo już to nie obchodzi.
Jednak bezustanne sianie paniki ma też skutek długofalowy – działa znieczulająco. Kiedy już poczujemy się odseparowani od złego świata, obrazy z drugiej strony muru wzruszają jakby mniej.
Widz jest już wyrobiony. Widział pożary, trzęsienia ziemi, najstraszniejsze masakry drogowe. Widział biedę, choroby i śmierć. Wojnę i głód. Współczucie wymieni czasem na esemesa, a potem przełączy kanał.
Telewizor jest jak ezopowy chłopiec, który woła: „Wilk! Wilk!” Nikogo już to nie obchodzi.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)