Trwa wyścig: kto zdąży odejść sam, a kogo z hukiem wyrzucą.
Bo wyrzucony, niestety, musi natychmiast honorowo walczyć o przywrócenie na łono.
By w razie sukcesu (będącego porażką, gdyż przecież chciał odejść!) podpisać frakcyjny list.
Modląc się, że w jego efekcie dojdzie do rozpadu ugrupowania macierzystego.
W tym na lepszą połówkę - tę, co dziedziczy dostęp do konta, ale już nie zużyty wizerunek.
Dzięki czemu będzie można wejść w koalicję z kimś naprawdę nieumoczonym.
Bowiem tylko tam, gdzie tzw. efekt świeżości, prywata wcale nie rzuca się w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz