Gdy komunistom oraz innym zboczeńcom uda się w końcu wyplenić w ojczyźnie wszelką religię, nie zdziwmy się, że wraz ze świętością zaniknie i świętowanie.
A także dni wolne z kalendarza: wszystkie te narodzenia, epifanie, zmartwychwstania, wniebowzięcia, a nawet zwyczajne niedziele.
Wtedy nie dość, że będziemy zmuszeni pracować do śmierci (wszak liberałowie znów odwołają emerytury), to jeszcze bez ustanku.
Z krótkimi przerwami jedynie na soboty. Czy też raczej sabaty - czarownic i satanistów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz