środa, 17 listopada 2010

Rósł sześćset lat, spłonął w noc

Tym razem wiadome siły przesadziły! Zaczęło się, gdy brutalny gej podniósł rękę na funkcjonariusza Najświętszej Rzeczypospolitej, na samego, można powiedzieć, orzełka w koronie. Oraz w oczywisty sposób na nauki papieża-Polaka.

Plugawy ów czyn, naświetlony krzywo przez polskojęzyczne media, nagłośniony na kraj cały, doprowadził do zupełnego rozzuchwalenia i bezhołowia. Wyzuta z wartości młodzież niejasnej (choć wiadomej!) orientacji ruszyła natychmiast szargać dalsze świętości.

Niestety, kolejną ofiarą relatywizmu padł Dąb Napoleona, wspaniały pomnik przyrody, pamiętający nie tylko cesarza Francuzów, ale i bitwę pod Grunwaldem.

Nieznani sprawcy przyszli i podłożyli ogień. Przyszli, oblali benzyną i patrzyli jak płonie. Przyszli, pośmiali się i poszli.

Zaprawdę, po przejściu tego plemienia nie ostanie się kamień na kamieniu. Choć może postęp wart jest tej ceny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz