Przyjechali aktywiści z naukowcami. Pewnie na rowerach. Zaczęli straszyć klimatyzmem.
Szczęśliwie śp. Bliźniak (lub też dowolny inny przedstawiciel cywilizacji czynienia sobie Ziemi poddaną) z miejsca zgasił ich zapał żołnierskim "zbiebrzaj, dziadu!"
I stał się cud: bagno wyschło na wiór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz