czwartek, 18 marca 2010

Baltimore

W niektórych miastach Ameryki, głównie z przyczyn etnicznych, na zwycięstwo w wyborach ma szansę kandydat jednej tylko partii. Miejscem prawdziwego starcia stają się więc prawybory, ostry bratobójczy spór, do którego stanąć może w praktyce każdy. Wraz z jego rozstrzygnięciem, rozstrzygnięte zostają również losy całej kampanii. Właściwa elekcja to już czysta formalność.

Również w demokracji tzw. ludowej na zwycięstwo, z przyczyn rzekomo klasowych, szansę ma kandydat jednej tylko partii. Proces preselekcji owego kandydata jest przed gawiedzią skrzętnie skrywany, jako że Partia musi na zewnątrz prezentować oblicze monolityczne. Na zapleczu trwa jednak wyniszczająca wojna koterii i wpływów. Jej ciche rozstrzygnięcie jest decydujące. Właściwa elekcja to już jedynie farsa.

Obecnie nasz kraj dumnie kroczy trzecią drogą.

1 komentarz:

  1. Hmmm... To co się obecnie dzieje to bardziej szum medialny - namąci w głowie głównie niezdecydowanym (pewnie jakieś 25%) sprawiając wrażenie, że to już finał. Sprytnie. Tylko po co? Żeby zmniejszyć ryzyko? 50% i tak się już określiło. Wzięliby się lepiej za wewnętrzne rozliczenia pierwotnych obietnic - to byłoby dopiero interesujące ;-)

    OdpowiedzUsuń