czwartek, 11 marca 2010

Faryzeusze i narkomani

Sukienka wzbudza nerwowy chichot, dziwki – niesmak. Wszyscy jednak dobrze wiemy, o co tak naprawdę chodzi. O narrrkotyki chodzi!

Czy mecenas i senator uległby szantażowi jedynie ze wstydu? W końcu niewinna domowa zabawa – nawet w przebraniu, nawet w nieciekawym towarzystwie – nie powinna nikogo zbytnio bulwersować. Pojawienie się na stoliku substancji kontrolowanych diametralnie ten stan rzeczy zmienia.

Prawnik, senator i bzdurny paragraf: posiadanie, nakłanianie. A po drugiej stronie szklanego okienka telewizora naród karmiony hipokryzją. O ile posłanka zataczająca się po opróżnieniu termosu pełnego herbaty z prądem, stanowi jedynie wdzięczny obiekt kpin, o tyle senator przebywający w jednym pomieszczeniu z narrrkotykiem, z miejsca skazuje się na śmierć publiczną.

Pogubił się – bez możliwości powrotu, sprzeniewierzył – bez szansy odkupienia. Jedni jak dzieci klaszczą z radości, wiadomo degrengolada obozu rządzącego. Drudzy nieszczerze załamują ręce, ubolewają nad upadkiem kolejnego autorytetu i „po ludzku współczują człowiekowi”.

Nic, co ludzkie nie jest mi obce?

Co prawda posłowie nikotyniści chętnie przyznają, że człowiek ma prawo do słabostek i nałogów, po czym w imię wolności rzucają się na ziemię w geście skarlałych Reytanów, by powstrzymać pełzającą prohibicję swojej ulubionej trucizny. Ale narrrkotyki?

Tymczasem narrrkotyki w tym kraju zabijają sto razy rzadziej niż papierosy. O wódce nie wspominając.

Czas zmienić głupie prawo, czas zetrzeć z twarzy faryzejskie uśmieszki. Niestety, premier kroczy ścieżką Billa 'Palę-Lecz-Się-Nie-Zaciągam' Clintona. A jest przecież jeszcze droga Żorża Dablju! Ten w młodości koksował, jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Tymczasem nadeszło, a jego własny palec zamiast na zwiniętej w rulonik studolarówce spoczął na atomowym spuście...

Piesiewicz z powrotem do roboty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz