poniedziałek, 18 października 2010

Stołówka

Kiedy było ich niewielu, grzecznie przysiadali przy stolikach, trwożnie rozglądając się po sali, która wydawała się tak przepastna.

Przybywało ich stopniowo. Niektórzy zajmowali barowe stołki, inni rozsiadali się w fotelach, ale większość zawsze kłębiła się przy podłodze, wyjadając ze szpar każdy okruch.

Wszyscy żarłoczni, pchani naprzód niepohamowaną łapczywością, gotowi pobić kelnera, zgwałcić kucharkę i pożreć stoły całe wraz z obrusami. Oraz sąsiada.

Dziś tłuściochy, jeden obok drugiego, stoją upakowani jak sardynki, wciąż jednak dopominając się gromkim głosem: więcej, więcej! Nic dziwnego, że podłoga trzeszczy, a ściany starej stołówki pękają w szwach.

Być może już czas podziękować niektórym klientom i zacząć ich grupowo wypraszać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz